poniedziałek, 31 maja 2010

przepisy oszczędnej pani domu


Im więcej dni spędzam w domu, z tym większą niechęcią myslę o tym, że za parę miesięcy zapewne wrócę do pracy poza domem- a tymczasem z tygodnia na tydzień coraz bardziej podoba mi się bycie kurą domową- niewątpliwie w dużej mierze dzięki temu, że Srebrny Gaj wprowadził mnie w swiat rękodzielniczek - które nie tyle kluchy gotują, co tworzą arcydzieła- czy to w postaci karteczek, czapeczek czy też innych perfekcyjnych arcydzieł dnia codziennego:)
W związku z tym przyjaciółce wychodzącej za mąż dałam to, co dawniej każda Pani domu miała- mianowicie zeszycik z przepisami. Szczerze mówiąc nie wpadłam na ten pomysł sama, a pod wpływem przepięknie wydanej książki kucharskiej z tradycyjnymi daniami kuchni islandzkiej- którz wygląda na odręcznie napisaną, a uzupełniona jest fotografiami czynnosci gospodarczych z początków wieku.
No więc w zeszyciku takim moim zdaniem powinny się znaleźć potrawy, które będzie można wykonać zawsze- także tuż przed pierwszym- choć to takie krępujące, przyznawać się, że mimo wszelkich umiejętnosci i starań są chwile, gdy oszczędnosć jest nieodzowna- także w kuchni...
Bardzo mi się podobało, że w ksiązce Małgorzaty Kalicińskiej- w "Powrotach nad rozlewiskiem" bodajże- zamieszczone są jako aneks potrawy mazurskie, własnie na chudsze dni- z zastrzeżeniem, że niezależnie od tego, czy podaje się wykwintną borowikową, czy też pokrzywówkę, doskonale dopelnia smaku piękna porcelana, tudzież bukiecik kwiatków na stole.
Z własnej praktyki moge dodać, że ani jajko, ani mleko, nie sa niezbędne do smażenia nalesników- niezbędny za to jest smalec, bo na czym innym przywierają ;P

środa, 26 maja 2010

Dzień Matki - jak polubiłam Bravo:)


O tym co robię, napiszę, jak skończę, a póki co: o bardzo milej niespodziance...
mimo silnej chęci poprawy, nadal nie jestem taką mamą jakbym chciała.. o byle głupstwa pękają mi żyłki w oczach z wsciekłosci;)czemu towarzyszy czasem mruczenie pod nosem zawijasów w iscie szewsko- woźnicowym języku... nie stanowię też niestety wzoru prowadzenia domu...Ponadto przyznaję, że choć wiem, że moich dziewczynek będzie dużo mniej w domu, jak dorosną i choć to naturalne, nie umiem do tego podejsć na luzie...A nastoletnie koleżanki mojej córki ech, rzadko, naprawdę rzadko wzbudzają mój entuzjazm i życzliwosć, co oczywiscie skrzętnie skrywam:)
Staram się, żeby dziewczynki czuły się kochane i wartosciowe, może choć częsciowo mi to wychodzi?
No i mimo tych uchybień, już wiele lat temu miałam łzy w oczach gdy Gabi na przedstawieniu przedszkolnym wyrecytowała- nabierając powietrza w pół frazy- wiersz o kochanej mamusi...
Laurcina - jako, że mówi dosc niewiele- zrobila mi dzis zaraz po wstaniu jajecznicę na głowie- tzw "ciaci" jak sądzę, a Gabwisia przygotowała late, z uroczą karteczką (pochodzącą własnie z owej, wspomnianej w tytule gazety )gloszącą "Jestes wspaniała"- a na magnesie do lodówki przyczepiony magnesem był napis "Kocham Cię Mamo"
- wiem, że nie daję zbyt wielu powodów do takich stwierdzeń- tym bardziej się więc wzruszyłam.

czwartek, 20 maja 2010

puchatkowe pocieszki i podaj dalej






Na okolicznosć sytuacji, że Mała Dziewuszka znów ma gorączkę na granicy realnosci, zanim po raz kolejny zadzwonię po sympatycznych panów z pogotowia (jak tak dalej pójdzie, nie będę musiała podawać adresu, wystarczy, że się przedstawię, a Pani Dyspozytorka spyta tylko czy tam, gdzie zawsze:P postanowiłam zająć czyms ręce i głowę...Tym bardziej, że niezbyt mi idzie tradycyjne okazywanie uczuć poprzez wielogodzinne przytulanki:P Tak więc wykorzystałam sugestię z nabytej niedawno na pchlim (www.pchli.blogspot.com) książeczki "Puchatkowe ciasteczka" i zainspirowana przepisem na ciasteczka na rozweselenie jesiennego wieczoru, wykonałam ciasteczka z tego, co pod ręką, czyli:
kostki margaryny
2 szkl mąki
1/2 szkl brązowego cukru (bo byłam icekawa jak smakuje:)
1/2 szkl białego cukru
aromat waniliowego

ponieważ ciasteczka były mało słodkie, dorobiłam też pseudoczekoladową polewę,Z:
- 4 łyżek margaryny
4 łyżek mleka
5 cukru
2 łyżek czekolady w proszku
aromatu pomarańczowego

no i wyszło jak na zdjęciu:)

kto ciekawy, jak to smakuje na żywo, zapraszam do wzięcia udziału w "Podaj dalej"( ja się zapisałam u Marietty:)
zasady są następujące:
1. Musisz posiadać własnego bloga.

2. Pierwsze trzy osoby, które umieszczą pod tym wpisem komentarz, w którym zgłoszą chęć wzięcia udziału w zabawie, otrzymają ode mnie, mały ręcznie robiony upominek, który wyślę w ciągu 365 dni.

3. Ty organizujesz taką samą zabawę u siebie i dajesz szansę kolejnym trzem osobom na prezent od ciebie.

4. Każdy Blogowicz może 3 razy uczestniczyć w takiej zabawie.

Nie spodziewam się lawiny zgloszeń, więc zapraszam tym serdeczniej:)

wtorek, 18 maja 2010

tradycyjna kuchnia a pojęcie sztuki:)


Wykonywanie rękodzięł wlecze się swym zwykłym slimaczym tempie, a w między czasie siostra w stanie błoogosławionym zaawansowanym zgłosila zapotrzebowanie na dania domowe w słoikach, w tym między innymi gołąbki. Niestety póki co zapowiada się, że efekt będzie proporcjonalny do mojego doswiadczenia w tej dziedzinie, nie za do zaangażowania jakie wkładam w ich wykonanie-
ale: co definiuje sztukę? Czy produkt końcowy musi być ładny? trąci popkulturą:P Może więc ma mieć przesłanie i wyrażać emocje? Jesli tak, to gołąbki moje niewątpliwie reprezentują sztukę wysoką:)
1.Wyjasnienie nr 1: przesłanie jest następujące: Obdarowana po spożyciu smacznych gołąbków cieszy się z siostrzanych uczuć jakimi jest obdarzana, skrzydeł dodaje jej swiadomosć, że jej starsza siostra spędziła około 3 godzinprzygotowując dla niej to pyszne danie;)
2.Wyjasnienie nr 2: siostrze starszej nie wykonywałam gołąbków bo:
a) nie zgłosila zapotrzebowania
2) gdy ona miała wielki brzuch, ja miałam jeszcze większy:P
efekt końcowy zostanie uwieczniony po zapasteryzowaniu:)

wtorek, 11 maja 2010

Kto rano wstaje..




...ten ma szanse na udany spacer.
Sporo lat lat temu, zdarzało mi się sciągać Wisienkę z łóżka o brzasku po to, by wspólnie obejrzeć wschód słóńca no i przede wszystkim powąchać- jak fantastycznie pachnie łąka, zanim zacznie się dzień. Jesli ktos lubi obserwować ptaki- to także doskonała pora.
Ostatnio po raz kolejny odwiedzilimy Szklarską- tym razem w pełnym składzie. I choć nie widziałam nic- lub prawie nic- nowego, to, co urzekło mnie parę lat temu, teraz podobalo mi się równie mocno. Jako, że kolekcja moich map jest starsza ode mnie samej, zdarza mi się zmylić ulice, gdy szukam np. skrzyżowania I go maja z Dzierżyńskiego- i o ile nie jestem strasznie zmęczona lub głodna, daje czasem całkiem ciekawe efekty:)
W ten sposób 6 lat temu trafiłysmy na zarosnięty i zapomniany cmentarz ewangelicki- oczywiscie odwiedziłysmy go i w tym roku, zmienił się bardzo- wprawdzie zamiast dzikich chaszczy gładziutka trawka, ale za to slady spray'a i poprzewracane nagrobki:/
Najbardziej jednak zaskoczyło mnie, że na pobliskim cmentarzu częsć płyt pięknie wmurowana w tablicę cmentarną, a pozostałe- oparte o kubeł na smieci:/ mam głęboką nadzieję, że czasowo i przypadkiem..
Kiedy tak zastanawiałam się, kto sprawił, że można wejsć na cmentarz ewangelicki, przypadkiem trafiłam na slad Stowarzyszenia Magurycz- grupę ludzi, którzy od wielu lat pracując ciężko odnawiaj ą takie własnie zrujnowane cmentarze..
http://www.magurycz.fora.pl/
Ucieszyłam się niezmiernie, bardzo chcę do Stowarzyszenie dołączyć, zarówno wpłacając gigantyczną składkę wynoszącą 4 (słownie: cztery:) zł miesięcznie, a jak dziewuszka pozwoli (czytaj podrosnie), to i wykonać wraz z grupą jakie rękodzieło w postaci prac rekonstrukcyjnych- być może będzie to wycinanie krzewów po prostu.:) Btw, wstyd mi się zrobiło, że ostatnio rzadko kiedy poswięcam swój czas i energię dla innych (czyli całkiem nieznajomych)- o ile się nie mylę, gdy zrobiono badania w USA okazało się, że statystycznie KAŻDY pracuje godzinę DZIENNIE na rzecz innych... jakby było u Nas? jeden na sto godzinę na tydzień, czy mniej?

sobota, 1 maja 2010

kartka ślubna i pożytki z nauki w szkole płynące :)



Jako nauczycielka z dosć sporą praktyką czasem zastawiam się nad sensem chodzenia do szkoły...
Otóż przyznać muszę, że trafił się choćby taki pożytek: W podręczniku do angielskiego "Inside out" napotkałam wiersz 85 -letniej Nadine Stair (If I had my life to life over I'd dare...), który zachwyca mnie i stanowi dla mnie niejako manifest programowy- w moim przekładzie traci nieco uroku oryginału, a brzmi mniej więcej tak:

Gdybym miała swoje życie przeżyć jeszcze raz,
zrobiłabym więcej błędów i częściej bym odpuszczała.
Mniej rzeczy traktowałabym serio i częściej wykorzystywałabym okazje.
Zdobyłabym więcej gór i przepłynęła więcej rzek.
Jadłabym mniej fasoli, a więcej lodów.

Może miałabym więcej realnych problemów, ale za to mniej wydumanych.
Cóż, należałam do osób, które rozsądnie i rozważnie przeżywają dzień po dniu.
Były w moim życiu wspaniałe chwile,
lecz gdybym miała przeżyć je jeszcze raz, byłoby ich dużo więcej-
tak naprawdę, tylko one byłyby ważne- chwile, nie zaś planowanie wiele lat naprzód.

Byłam jedną z tych osób, które zawsze podróżują z termoforem, termometrem
i płaszczem przeciwdeszczowym-
gdybym miała odbyć tą podróż jeszcze raz, mój bagaż byłby lżejszy.

Gdybym miała przeżyć swoje życie raz jeszcze,
wcześniej zaczynałabym chodzić boso wiosną
i nie założyłabym butów do późnej jesieni.
Częściej chodziłabym na tańce i nie omijalabym karuzeli.
Zebrałabym więcej stokrotek.

Więc gdybym chciała,przekazać cos, co może moim zdaniem jest ważne...to bylby to wlasnie wiersz Nadine. Wiedziałam też, że kartkę dla Młodszej Siostry chcę wykonać sama- nie zrażającym się brakiem umiejętnosci w tym temacie:) Kiedy więc z Siostrą Starszą- wobec potwornej kolejki do Zoo- ruszysłymy z rodzinami na targ staroci, z radocią wypatrzyłam tam kartkę "Z powinszowaniem imienin" wprawdzie, ale motyw bardzo mi się spodobał. Wycinałam pod presją, że strach zepsuć, bo drugiej przedwojennej kartki nie będzie:P Z racji nie posiadania jakichkolwiek elementów fachowych, kartka została wykonana z:
papieru wizytówkowego
kartki z antykwariatu
lisci tulipana oraz kolczyka (dołączonego onegdaj do "Bravo") użyczonych przez Wisienkę
oraz 2 koralików ze sznura, który zerwał się jakis czas temu
przyznaję, że kleiłam to wszystko Super Glue:)
Mimo całej niefachowosci- mam nadzieję, że Asi i Ronniemu się spodoba