Choć szyszki zapewne nie kiełkują...Na gruncie lektury i podziwiania tego, co dzieje się W Srebrnym Gaju i miejscach zaprzyjaźnionych, nie tylko- jak to w ankiecie na ulubioną stroną www napisałam- tyleż górnolotnie, co kiczowato- zmieniło moją codzienność, dodając jej kolorków, ale i spowodowało przejście do czynu. Wczoraj popełniłam- dość nieudolne, ale co tam- pierwsze rękodzieło- dziś moja córka dopytywała wytrwale- Mamo, kiedy będziemy ten dekupaż robić? Decoupage nie robiłyśmy, bo nie umiem, za to pomogłam- choć i tu umiejętnościami nie grzeszę- w wykonaniu broszki- monstera.
W ten oto sposób, Gajowa- która dotychczas stonowiła dla mojej latorośli megaautorytet, Który-Nigdy-Się-Nie-Czepia-i-Nigdy-Nie-Dokucza stała się wzorem do naśladowania :)
Gajowa pozdrawia, wspierając całym sercem wszelkie inicjatywy rękodzielnicze, a zwłaszcza widząc w powyższym dziele pewne podobieństwo rodzinne, jeśli o precyzję wykonania oraz nieszablonowy design chodzi....;)
OdpowiedzUsuńI ja będę z przyjemnością śledzić i kibicować! :)
OdpowiedzUsuńbroszka- monster wyszła superaśnie!
OdpowiedzUsuńczujemy się zobligowane:) a na dziś kolejne ambitne plany, materiały się własnie odświeżają!
OdpowiedzUsuńBoziu, straszne i piękne za razem ;-)
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu naocznym odszczekuję własne złośliwości, albowiem w rzeczywistości broszka jest malutka i musiała być diabelnie ciężka do uszycia...zwłaszcza dla 13-latki - zatem wielki szacun, ja bym lepiej nie zrobiła;)
OdpowiedzUsuń