wtorek, 27 kwietnia 2010

nakarm swoją obsesję- czyli jasiek nr 9


Lecąc ostatnio na pociąg doszłam do wniosku, że grzechem by było nie zajrzeć do second handu po drodze- wprawdzie nie miałam w planach żadnego konkretnego zakupu, jadnak gdy ujrzałam podusię z aplikacją kaczuszek- nie mogłam jej się oprzeć, mimo posiadania rozlicznych poduszek w domu.Jedank stwierdziałam, że 4 zł, to tyle, co paczka herbatników, a ma 0 kalorii, cos z niej zostanie, no i jest bardziej miękka pod głową.
Ponadto przyszedł mi do głowy, aby z robić w domu miękki kąt wypełniony takimi podusiami- byłby to doskonały pretekst do okazyjnego zakupu kolejnych 10 sztuk:)
Podusie znajdujące się w tle- to patchwork w odcieniach różu od Gajowej (występującej jako alter ego bożonarodzeniowego aniołka:P) oraz jedna z pierwszych rzeczy popełnionych rękodzielniczo- poduszka dla mojego męża, i no to na etapie, kiedy mężem jeszcze nie był,- jako dobra dusza :D zechciałam mojemu przyjacielowi uszyć w ręku podusię, uszyć poszewkę, doczepić na zatrzaski maskotkę- na zastrzaski po to, by można ją odczepić, w razie gdyby uwierała= uczciwie oprzyznaję, że zaczepiany za piżamkę Stefan został zagarnięty przez jedno z dzieci i gdzies się zawieruszył, do zdjęcia więc pozuje jego kolega- Andrew.
Dzis nadziwić się nie mogę, że mi się chciało:))

sobota, 10 kwietnia 2010

o żałobie

...kilka dni temu uczestniczyłam w pogrzebie,
dzis wiem, że to samo czeka wiele, wiele innych osób
choć takie spostrzeżenie jest dosć banalne, nie sposób nie pomysleć, że Ci ludzie podobnie jak my, z kims rozmawiali, na kogo się złoscili, planowali wykonanie jakis płatnoci, może zastanawiali się kiedy pojadą na urlop- i pewnie wiele rzeczy, które chciali zrobić, planowali na później
jak będą bardziej wypoczęci
jak będzie więcej pieniędzy
jak będzie cieplej

środa, 7 kwietnia 2010

Zeby zrobiło się wiosenniej



Z zaskoczeniem zauważyłam, że minęły już 2 tygodnie od poprzedniego postu. Cóż, ostatnio czas nie bardzo sprzyjał pisaniu, bo i smutne sprawy i zamęt związany z przygotowaniem Swiąt. W międzyczasie w miarę pozytywnie udał się eksperyment z kandyzowaniem owoców, ale o tym kiedy indziej.
Siedząc z Laurcinką w szpitalu stwierdziłam, że doskonałym zajęciem będą jak zwykle małe robótki, no a od dawna planowałam już co zrobić dla mojej Tildy. Tyle, że w miarę postępu prac, włóczka podobała mi się coraz bardziej- no i w pewnym momencie doszłam do wniosku, że Tilda jeszcze odrobinkę poczeka, a ja póki co zamierzę się na sukienusię dla dziewczynki.
Od pewnego czasu obserwuję, co się sprzedaje, a co nie bardzo, w kwestii ubranek dziecięcych.No i oprócz tego, że hitem są pewne marki, furorę robią wszelkie rzeczy "dzianinkowe"- w szczególnosci sukienusie- bezrękawniki takie ja ta na fotografii- (kiedys zauażyłam ją na allegro i zapisałam sobie do inspiracji|), oraz pasujące do tego getry.
Mając na uwadze zarówno 3 reklamówki włóczek, jak i potrzebę zajęcia rąk, postanowiłam spróbować zrobić co podobnego. Póki co wygląda na to, że sukienusia dobra była czterolatka, więc nim skończę, będzie jak znalazł:D